Wszystko świetnie, z tym, że robisz teraz z CCIE egzamin różniący się tylko trochę od CCDE. Swego rodzaju "komisją" były OEQ ale się nie sprawdziły. Nie oczekujesz chyba, że ktoś zda writtena a potem będzie się chwalił, że w firmie X wdrażał GRE i VPN SSL a w firmie Y IDS/IPS i BGP na ASA.horac pisze:Dopoki nie pojawi sie wymaganie dotyczace udokumentowanego doswiadczenia to raczej sie to nie zmieni. Wprowadzenie dwoch nowych sekcji pewnie odsieje czesc braindumpowcow ale nie zapobiegnie temu na dluzsza mete. W koncu i tak rozpracuja egzamin i tak bedzie co 2 lata. Poki co jedynym wymaganiem do laba CCIE nadal pozostaje 1600$ w kieszeni.eprom pisze:No coż, od jakiegos poltora roku po sieci kraza pelne lab'y, troche ludzi na tym skorzystalo i porobili numery. Jak dla mnie to zdecydowanie obnizylo renome egzaminu i skompromitowalo caly cert. Najwyzszy czas dac temu kres, szkoda ze tak pozno. Mam nadzieje, ze nowy egzamin + retake policy pozwoli zdecydowanie dluzej utrzymac jakis poziom.
Moim zdaniem tego typu egzaminy powinny byc zdawane przed jakas komisja. Lab jako dodatkowa czesc praktyczna. Wtedy nie ma szans zeby ktos bez wiedzy sie przecisnal bo komisja nie dopusci do laba i po frytach. Wszystkiego komputerowo sie nie zweryfikuje. Czasami krotka wymiana zdan na techniczne tematy wiecej weryfikuje niz przeklepany Lab na czas.
Podsumowujac:
1 etap - written
2 etap
a) weryfikacja doswiadczenia i dopusczenie dalej
b) rozmowa z komisja face to face
3 etap - lab jak komisja dopusci
1 + 2 + 3 = CCIE
Tylko ktos tam na gorze piramidy musi zdecydowac czy zalezy mu bardziej na $$$ czy na jakosci egzaminow i marce.
Weryfikacja, moim zdaniem, (jeśli już ma być) powinna być wykonywana przed Writtenem - no chyba, że chodzi o "wpisowe do ścieżki".
Written+Lab są dobrą kombinacją ale to co napisał dorvin o losowej puli pytań i niezwiązanych ze sobą zadaniach praktycznych (takich z realnych sytuacji) byłoby idealnym uzupełnieniem.
Tylko, że i tu będzie ograniczona pula pytań i w końcu zestaw "kompletny" gdzieś się pojawi.
Nie liczyłbym też na to, że "ktoś na górze piramidy" będzie się zastanawiał czy przykręcić kurek z kasą i mieć super jakość czy też "the spice must flow" i będa np co rok zmieniali wersję...
Na koniec roku fiskalnego kasa musi się zgadzać.
Juniperowe "Experty" też kosztują mniej więcej tyle co ciscowe a JNCIE (w sumie ENT/SEC/SP) jest o wiele mniej niż CCIE. I przykładowych labów jest O WIELE MNIEJ niż do CCIE, nie ma IOU, VIRLa (tak wiem, jest Olive, vSRX ale nie są tak uniwersalne jak IOU/VIRL), nie ma wielu workbooków. Czy to robi z JNCIE bardziej "elitarny" certyfikat?
--
Piotrek