Chyba raczej CCAgarfield pisze:w tym celu robi się CCIExal pisze:... zobaczy papier i zacznie bić pokłony...
Atos Origin
Odpowiem zbiorczo.
Zasada działa w dwie strony - skoro pracodawca nie uznaje certyfikatów i sam sprawdza wiedzę kandydatów to niech tych certyfikatów nie wymaga. Ich zdobycie to jednak jest pewien koszt i wysiłek. Potrzebne są pracodawcy certy by uzyskać np. odpowiedni status partnerski Cisco - jego problem. Niech pracownikowi zapłaci za egzamin. Co to pracownika obchodzi że pracodawcy jest potrzebne pochwalenie się certyfikowaną kadrą skoro sam pracodawca tych certyfikatów nie uznaje. Zresztą dochodzimy do absurdu - oczekuje się np. od klientów uznania certyfikatów pracowników jako wyznaczników ich wiedzy i umiejętności gdy samemu się tak nie uważa. Rozdwojenie jaźni?
Oczywiście rozumiem chęć odsiania "test kingowców" i tak dalej ale nie dajmy się zwariować - skoro ktoś kilka lat pracuje w branży na stanowisku inżyniera to chyba coś to jednak znaczy. Więc poniekąd rozumiem jeszcze weryfikacje wiedzy u osób dla których będzie to pierwsze miejsce pracy ale ..... no właśnie ALE ale o tym poniżej.
Padło pytanie czego w takim razie się obawiam i że przecież inżynier powinien sobie dać radę z pytaniami. Otóż zadać pytanie i ocenić odpowiedź trzeba umieć i to też jest pewna wiedza i sztuka. Nieprzypadkowo w Cisco jak do egzaminu wprowadza się nowe pytania to są one wcześniej testowane - zdając egzamin który ma powiedzmy 60 pytań dwa lub trzy pytania są takie właśnie testowe - odpowiedzi na te pytania nie są punktowane a na podstawie wyliczonych średnich czy komentarzy od egzaminowanych pytania są akceptowane i w przyszłości wprowadzane do egzaminu albo tez modyfikowane do skutku lub całkiem odrzucane. Inżynier to nie rekruter, a rekruter nie inżynier.
A na koniec - wcale nie uważam by inżynier miał być encyklopedią i wszystko musiał pamiętać. Inżynier ma myśleć i wiedzieć gdzie szukać informacji a także jak jej użyć. I wolę most zbudowany przez inżyniera który trzy razy sprawdził użyte wzory i wartości stałych jak obliczał konstrukcje mostu niż inżyniera który jest przekonany o swojej świetnej pamięci i dane do obliczeń brał z głowy.
Kyniu
Zasada działa w dwie strony - skoro pracodawca nie uznaje certyfikatów i sam sprawdza wiedzę kandydatów to niech tych certyfikatów nie wymaga. Ich zdobycie to jednak jest pewien koszt i wysiłek. Potrzebne są pracodawcy certy by uzyskać np. odpowiedni status partnerski Cisco - jego problem. Niech pracownikowi zapłaci za egzamin. Co to pracownika obchodzi że pracodawcy jest potrzebne pochwalenie się certyfikowaną kadrą skoro sam pracodawca tych certyfikatów nie uznaje. Zresztą dochodzimy do absurdu - oczekuje się np. od klientów uznania certyfikatów pracowników jako wyznaczników ich wiedzy i umiejętności gdy samemu się tak nie uważa. Rozdwojenie jaźni?
Oczywiście rozumiem chęć odsiania "test kingowców" i tak dalej ale nie dajmy się zwariować - skoro ktoś kilka lat pracuje w branży na stanowisku inżyniera to chyba coś to jednak znaczy. Więc poniekąd rozumiem jeszcze weryfikacje wiedzy u osób dla których będzie to pierwsze miejsce pracy ale ..... no właśnie ALE ale o tym poniżej.
Padło pytanie czego w takim razie się obawiam i że przecież inżynier powinien sobie dać radę z pytaniami. Otóż zadać pytanie i ocenić odpowiedź trzeba umieć i to też jest pewna wiedza i sztuka. Nieprzypadkowo w Cisco jak do egzaminu wprowadza się nowe pytania to są one wcześniej testowane - zdając egzamin który ma powiedzmy 60 pytań dwa lub trzy pytania są takie właśnie testowe - odpowiedzi na te pytania nie są punktowane a na podstawie wyliczonych średnich czy komentarzy od egzaminowanych pytania są akceptowane i w przyszłości wprowadzane do egzaminu albo tez modyfikowane do skutku lub całkiem odrzucane. Inżynier to nie rekruter, a rekruter nie inżynier.
A na koniec - wcale nie uważam by inżynier miał być encyklopedią i wszystko musiał pamiętać. Inżynier ma myśleć i wiedzieć gdzie szukać informacji a także jak jej użyć. I wolę most zbudowany przez inżyniera który trzy razy sprawdził użyte wzory i wartości stałych jak obliczał konstrukcje mostu niż inżyniera który jest przekonany o swojej świetnej pamięci i dane do obliczeń brał z głowy.
Kyniu
Uwierz mi znam kilka osób które mimo kilku lat pracy dalej są odporne na wiedzę, a oficjalnie pracują na stanowiskach inżynierów, dodatkowo korzystają z p4s itd. dzięki czemu są typowym przykładem papierkowych inż których staż z każdym dniem się powiększa.Kyniu pisze:Odpowiem zbiorczo.
...skoro ktoś kilka lat pracuje w branży na stanowisku inżyniera to chyba coś to jednak znaczy. Kyniu
Dlatego moim zdaniem papierki, papierkami a wiedza, wiedzą.
Fire, aim, ready!
Chyba uderzacie zupełnie nie w to miejsce. Rekrutacja jaka jest każdy widzi. Z autopsji wiem że im dłuższa tym zwykle fajniejszą pracę się dostaje (moje własne doświadczenie). Każda firma ma prawo rekrutować jak zechce. To ich wewnętrzna sprawa i nie ma co się nad tym rozwodzić. Najważniejsze jest jaka kasa, jaka atmosfera, czy mili ludzie, czy robi się coś fajnego, czy jest szansa na rozwój i czy z szefem jesteśmy w stanie się dogadać. Często na dobre stanowiska w dużych firmach trwa ona parę miesięcy, ale zwykle kandydat jest zadowolony. Jeśli nie pasuje rekruter zawsze można poprosić o kogoś z oddziału zagranicznego Jest to wskazane szczególnie jeśli mowa jest o polskich zewnętrznych firmach rekrutacyjnych, których nazw nie wymienię. Oczywiście wtedy wszystko odbywa się w języku angielskim, jednak poziom i zachowanie takiej osoby, to jak opiekuje się przez cały proces od pierwszej rozmowy do podpisania umowy jest tak różny że ma się wrażenie, że gość jest z innej bajki, ale na zachodzie jak się okazuje jest to standard. Jak dobrze pójdzie to nawet stawkę będzie negocjował za nas. Kropka.
Certy robi się dla własnej satysfakcji i wiedzy. Tylko partnerzy i firmy posiadające kontrakty outsourcingowe z partnerami mają jakiś interes w tym żeby te papiery były w posiadaniu. I tyle. Jak praca nie pasuje można coś z tym zrobić albo siedzieć i marudzić, że rekruter zły, że to czy tamto nam nie pasuje. Każdy ma wybór. Chociaż na tym forum jest tendencja raz na jakiś czas wylewania swoich żali, to jednak chyba nie powinno się mieszać z błotem za każdym razem tej czy innej firmy. Nikt nikogo nie zmusza do pracy w niej. Możliwości jest wiele na naszym rynku i zagranicą.
Certy robi się dla własnej satysfakcji i wiedzy. Tylko partnerzy i firmy posiadające kontrakty outsourcingowe z partnerami mają jakiś interes w tym żeby te papiery były w posiadaniu. I tyle. Jak praca nie pasuje można coś z tym zrobić albo siedzieć i marudzić, że rekruter zły, że to czy tamto nam nie pasuje. Każdy ma wybór. Chociaż na tym forum jest tendencja raz na jakiś czas wylewania swoich żali, to jednak chyba nie powinno się mieszać z błotem za każdym razem tej czy innej firmy. Nikt nikogo nie zmusza do pracy w niej. Możliwości jest wiele na naszym rynku i zagranicą.
Trwałość ortogonalna to taka trwałość która jest ortogonalna do konstruktorów typu.
Know Your Options !!
Keep It Simple ??
Know Your Options !!
Keep It Simple ??
Masz 100% racji xal, pracuje w duzym zespole, kazdy prezentuje inny poziom wiedzy, a niby certyfikacje mamy podobne. Sa ludzie, ktorzy twierdza, ze papier warto miec a jak bedzie potrzebowal cos wykorzystac to sie dopiero tego nauczy..... zabawne ale znam przynajmniej jednego takiego....xal pisze:Widzisz, chodzi o to, że papier przyjmie wszystko. Zdobyć certyfikat w dzisiejszych czasach nie jest trudno i wiele osób zdobywa go dla samego kwitu (licząc właśnie na to, że pracodawca zobaczy papier i zacznie bić pokłony), często posiłkując się testkingami, pass4sure, itp (uogólniam, absolutnie nic personalnego). I niestety pracodawcy zdają sobie sprawę z tego, że cert wcale nie jest jednoznaczny z wiedzą kandydata, który go przedstawia. Stąd dodatkowa weryfikacja na rozmowie kwalifikacyjnej. Poza tym, tam również testuje się różnego rodzaju predyspozycje do określonego stanowiska, które nie zawsze idą w parze z wiedzą.
Weryfikacja wiedzy nie musi byc doglebna na poziomie pytan typu: roznice miedzy algorytmami kryptacji itp.
Zeby rozpoznac zawodnika wystarczy klika ogolnych pytan, zwykle latwych zeby zweryfikowac jak zdobyl wiedze. Jasne jest ze nikt nie bedzie pamietal dokladnych roznic w algorytmach kryptowania, ale napewno pamieta rozniece w RIP czy potrafi powiedziec cos o roznicach w protokolach rutingu.
Pytania zaleza od egzaminujacego/przeprowadzajacego rozmowe kwalifikacyjna. Jesli ow pytajacy ma zbyt wyolbrzymione zdanie o sobie i chce wszystkich zgnojic na wejsciu to bedzie walil pytaniami z zakresu CCIE.
All men by nature desire knowledge
http://www.linkedin.com/in/marcinduma
http://www.linkedin.com/in/marcinduma
Masz racje - ich prawo. Tak jak moje prawo wyrazić swoje niezadowolenie z przyjętych przez firmę zasad rekrutacji. Bo może ktoś to przeczyta i może się zastanowi że jednak jest jakiś sens w tym co napisałem. A może uzna że sensu nie ma i pozamiatane. Ale co sobie ulżę to moje.Deidara pisze:Każda firma ma prawo rekrutować jak zechce. To ich wewnętrzna sprawa i nie ma co się nad tym rozwodzić.
Widać mamy inny system wartości - dla satysfakcji to ja mogę spędzić czas z rodziną a nie zdawać egzaminy które są potrzebne pracodawcy a nie mnie. Ktoś może spytać po co więc zdawałem np. certy z angielskiego - ano po to żeby potem nie udowadniać słabo posługującej się angielskim osobie z agencji pośredniczącej że ja ten język znam - w przeciwieństwie do niej. Jest papier - znaczy się komisja egzaminacyjna uznała że język znam. Tyle w temacie.Deidara pisze:Certy robi się dla własnej satysfakcji
Być może możliwości jest wiele ale sytuacja rodzinna trzyma mnie w kraju. Rzeczywiście nikt nie zmusza mnie do pracy tam gdzie nie chce ale jednak gdzieś zarabiać trzeba. A jakbym chciał kogoś zmieszać z błotem to rzuciłbym kilka niewybrednych słów zamiast po prostu wyrazić swoje rozczarowanie.Deidara pisze: Każdy ma wybór. Chociaż na tym forum jest tendencja raz na jakiś czas wylewania swoich żali, to jednak chyba nie powinno się mieszać z błotem za każdym razem tej czy innej firmy. Nikt nikogo nie zmusza do pracy w niej. Możliwości jest wiele na naszym rynku i zagranicą.
Kyniu
W Atosie na codzien mamy rozmowy zagraniczne badz korespondencje e-mail, nie sprawdzenie na zywo werbalnie kandydata byloby dla firmy samobojstwem. Gdy jest incydent nie ma czasu na e-maile i google translatora ,dzwonia telefony, firma musi miec pewnosc ze potencjalny pracownik poradzi sobie w rozmowie, dlatego kazdego testuja ze znajomosci jezyka nie zaleznie od papierow jakie posiada. Co do testu wiedzy, pytania sie dostaje adekwatne do wpisow papierow w CV, ja mialem wpisane BSCI, BCMSN bo je mialem zdane to mnie z tego maglowali, poszli tez nieco dalej i mialem pytanie z CCIE, mimo iz takiego certa nie posiadam ale powiedzialem ze pewne zagadnienia na poziomie CCIE R&S ogarniam, trafilem wysoko na techniczne stanowisko. Po za tym jak sie pozniej dowiedzialem firma juz pare razy przyjela paper tigerow i musiala ich zwolnic w krotkim czasie, bo nie mieli nic procz papierow, dlatego wychodzac na przekor podobnym sytuacjom, testuja z wiedzy kazdego. Moim zdaniem powinno sie byc zadowolonym z takiej formy rekrutacji, bo pozniej tez sie dowiedzalem kolejnej rzeczy, firma szuka pracwonikow nie tylko z certami i doswiadczeniem ktore nie zawsze jest adekwatne do posiadanej wiedzy, ale tez pasjonatow, ludzi ktorzy bardzo szybko sie naucza nowych zadan, bo maja solidna wiedze i beda tez potrafili pomoc kolegom z zespolu i szybko sie wdroza. Jezeli szukamy ludzi na 2 linie wsparcia gdzie w tej chwili przejmujemy serwisy z roznych krajow i na szybko trzeba ogarnac duze sieci, to nikt nie zaryzykuje klapy projektu nieudana rekrutacja, a zeby trafic do NOC nie trzeba byc super mocnym technicznie, CCNA wystarcza, a do NOCa tez teraz trwa rekrutacja.
znam takie osoby co papiery maja, jezyk znaja dobrze ale zeby z nimi pogadac to trzeba byc cierpliwym. niewiem czy sie wstydza czy co, ale mimo sporej wiedzy "teoretycznej" to niewiele maja doswiadczenia w rozmowach po angielsku i jakos im to ciezko idzie.Kyniu pisze:Ktoś kto sam zdawał FCE albo CAE wie że tutaj test king czy pass4sure nie mają zastosowania - albo się język zna albo się go nie zna.
tak ze nie dziwie sie ze firma sprawdza jak ktos sie jezykiem posluguje.
kolejna sprawa to wiedza a doswiadczenie praktyczne. certyfikat certyfikatem a praktyka na produkcji to juz inna sprawa.
ja sam na szkoleniu z BCMSNa widzialem instruktora ktory wiedze mial, papierow mial sporo ale juz wiedza taka praktyczna i doswiadczenie z problemami na sieciach produkcyjnych to byla dosc nedzna i generalnie na spro moich pytan nie potrafil odpowiedziec(a to byly takie typowe z "zycia" pytania jak cos zrobic, jak cos ulepszyc itd itp)
tak ze tutaj tez nie widze nic zlego w paru pytaniach technicznych czy nawet jakims tescie przy sprzecie.
ogolnie jak ktos ma papiery i wiedze to niewidze problemu zeby odpowiedziec na pare pytan podczas rekrutacji. jak ktos ma tylko papiery a niema wiedzy to wtedy ma problem..... bo sie nie zasloni certyfikatem.
-
- member
- Posty: 24
- Rejestracja: 05 wrz 2009, 16:08
Witam,
Też pozwolę sobie wyrazić swój pogląd.
Osobiście jestem bardzo zadowolony z tego, iż ktoś przyjmujący mnie do pracy sprawdził moją wiedzę - mimo, iż legitymuję się certem z CCNA. Wiem, że po takim przetestowaniu "wyląduję" w odpowiednim miejscu, a powierzone zadania mnie nie przytłoczą. To oczywiście mój pogląd. Osoby doświadczone z ogromną wiedzą mogą się poczuć nieco urażone ponownym odpytywaniem. Choć w tym momencie mają wspaniałą możliwość wykazania się wiedzą - "zagięcie" egzaminującego to widok bezcenny........
Pozdrawiam
Też pozwolę sobie wyrazić swój pogląd.
Osobiście jestem bardzo zadowolony z tego, iż ktoś przyjmujący mnie do pracy sprawdził moją wiedzę - mimo, iż legitymuję się certem z CCNA. Wiem, że po takim przetestowaniu "wyląduję" w odpowiednim miejscu, a powierzone zadania mnie nie przytłoczą. To oczywiście mój pogląd. Osoby doświadczone z ogromną wiedzą mogą się poczuć nieco urażone ponownym odpytywaniem. Choć w tym momencie mają wspaniałą możliwość wykazania się wiedzą - "zagięcie" egzaminującego to widok bezcenny........
Pozdrawiam
I wlasnie dlatego testuje sie kandydatow na rozmowie kwaliwikacyjnej. Dla Ciebie moze i jest to widok bezcenny, ale jestes tam na 99% skreslony. Kandydat ma nie tylko wykazac sie wiedza, ale ma rowniez udowodnic, ze pasuje do zespolu. Zaginanie publiczne (na rozmowie) swojego potencjalnego przelozonego i czerpanie z tego radosci nie ma prawa skonczyc sie dobrze, nawet jezeli faktycznie masz wieksza wiedze od niego (w koncu on jest szefem i ma rozdzielac zadania, nie musi wiedziec wszystkiego).... Wiedza to nie wszystko...clock_tower pisze:... "zagięcie" egzaminującego to widok bezcenny........
Uważam że wszystkie formy procesu rekrutacji są dopuszczalne spotkałem się już z grami typu Assessment Center w ramach rekrutacji, przy tym odpytanie z wiedzy to rutyna. Wszędzie obowiązuje jedna podstawowa zasada. Jeżeli rozmowa przewiduje jakiekolwiek niestandardowe formy, czyli odpytanie miękkie z HR, ogólna rozmowa o przebiegu kariery, zakresie obowiązków u poprzednich stanowiskach itp. Do kandydat musi, i to podkreślę że musi być o tym zawczasu poinformowany, po prostu nie może ta sytuacja go zaskoczyć.
I jeżeli ta forma jest zachowana to wszystko w porządku. Przychodząc na spotkanie godzisz się na to i tyle. No a jeżeli nie, to już jest to zagranie nie fer, nie zgodne z ogólnie przewidzianym savoir vivre.
I jeżeli ta forma jest zachowana to wszystko w porządku. Przychodząc na spotkanie godzisz się na to i tyle. No a jeżeli nie, to już jest to zagranie nie fer, nie zgodne z ogólnie przewidzianym savoir vivre.
-
- member
- Posty: 24
- Rejestracja: 05 wrz 2009, 16:08
Myślę, że dokonałeś nadinterpretacji mojej poprzedniej wypowiedzi. "Zaginanie" odniosłem do osób niezadowolonych, a posłużyłem się już znaną sentencją ogólnie uważaną jako śmieszną .xal pisze:I wlasnie dlatego testuje sie kandydatow na rozmowie kwaliwikacyjnej. Dla Ciebie moze i jest to widok bezcenny, ale jestes tam na 99% skreslony. Kandydat ma nie tylko wykazac sie wiedza, ale ma rowniez udowodnic, ze pasuje do zespolu. Zaginanie publiczne (na rozmowie) swojego potencjalnego przelozonego i czerpanie z tego radosci nie ma prawa skonczyc sie dobrze, nawet jezeli faktycznie masz wieksza wiedze od niego (w koncu on jest szefem i ma rozdzielac zadania, nie musi wiedziec wszystkiego).... Wiedza to nie wszystko...clock_tower pisze:... "zagięcie" egzaminującego to widok bezcenny........
To co chciałem podkreślić to to, iż jestem zadowolony z przeprowadzonej rekrutacji i wcale nie przeszkadza mi sprawdzanie mojej wiedzy - wręcz odwrotnie.
Pozdrawiam
-
- wannabe
- Posty: 55
- Rejestracja: 10 lis 2008, 16:43
Ja byłem ostatnio na rozmowie w Atosie i uważam że została ona przeprowadzona jak należy. Na początku rozmowa telefoniczna po angielsku przez około 20 minut z bardzo miłą panią, następnie zadania techniczne z pojedynczymi pytaniami i na koniec rozmowa z panią z HR. Nie wiem czy dostanę stanowisko ale według mnie tak powinna wyglądać rozmowa kwalifikacyjna.